niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 1

*
„Krzyczysz, że chowam się przed tobą i jestem skryty
Lub chcąc być blisko ze mną solidarnie milczysz
Kochając i się złoszcząc znosisz to cierpliwie
Ja też cię bardzo kocham, tylko trochę autystycznie”
~Luxtorpeda – Autystyczny
*
Obudziła się gdy pierwsze blade promyki słońca oświetliły jej twarz. Potem jej powieki zadrżały i dziewczyna pokazała swoje tęczówki w kolorze czekolady. Za dwa tygodnie miała znowu wrócić do szkoły. Do szkoły która była dla niej jak drugi dom. Do szkoły w której poznała najlepszych przyjaciół, gdzie przeżyła najlepsze lata swojego osiemnastoletniego życia. Na naukę nie wracał jednak jej rudowłosy przyjaciel który postanowił pomóc bratu prowadzić sklep „Magiczne dowcipy Weasleyów”. Wracał Harry i inni ale bez Rona to na pewno nie będzie to samo. Byli kiedyś parą, kiedyś to znaczy tuż przed wakacjami, ale wspólnie doszli do wniosku, że traktują się jak rodzeństwo. Jej rozmyślania przerwały pierwsze dźwięki „Trying not to love you” Nickleback. Ktoś do niej dzwonił. Podniosła z nocnej szafki komórkę. Na wyświetlaczu wyświetliło się: Evanna. Jej kochana Eva. Hermiona (bo to o niej była cały czas mowa) przyłożyła telefon do ucha.
-Halo?-Powiedziała lekko zachrypniętym od snu głosem.
-Hejo Herm! Może spotkałybyśmy się dzisiaj? Przyjechała do mnie kuzynka bo we wrześniu idzie do szkoły z internatem, tak jak ty. Hmm...Muszę się jej zapytać czy idzie do tej samej co ty...No dobra, to za 5 minut pod promenadą.-Usłyszała wysoki, lekko charczący głos koleżanki.
-Ale...-Zaczęła ale Evanna już się rozłączyła. Chcąc czy nie chcąc Miona musiała opuścić ciepłą kołderkę, miękką poduszkę i miłe łóżko które teraz zdawało się krzyczeć: „Zostań Hermiono! Nie opuszczaj mnie!”. Dziewczyna zwlekła się z pościeli, przed tym wyplątując nogę z prześcieradła. Wyciągnęła z szafy ubranie i popełzła do łazienki. Wzięła prysznic starannie myjąc włosy swoim ulubionym hiacyntowym szamponem. Następnie je wysuszyła i zaczęła się ubierać. Z powodu sierpniowych upałów Czekoladowooka zdecydowała się na krótkie, jasne, jeansowe spodenki i lekką, zwiewną białą koszulę na szerokich ramiączkach. Upięła z tyłu głowy zgrabny kok i już była gotowa do wyjścia. Chwile potem była już na promenadzie gdzie czekała Eva wraz z kuzynką. Owa kuzynka była bardzo niską osóbką z małym biustem, kształtnymi biodrami i wcięciem w talii. Na jej okrągłej buzi był najszczerszy uśmiech jaki Hermiona widziała. Gdy się uśmiechała w jej lewym policzku tworzył się dołeczek, pokazywała wtedy wszystkie białe zęby lecz najbardziej urzekająca w nim była szpara między jedynkami. Miała zadarty nosek i malinowe usta. Jej oczy były ciemnobrązowe, niemal czarne a gdy się im bliżej przyjrzeć w ich odcieniu można było dostrzec czerwonawą nutę, świeciły w nich iskierki radości. Włosy sięgały trochę za ramiona, były w kolorze ciemnego karmelu, gdzieniegdzie pojawiały się to jaśniejsze, to ciemniejsze pasemka a na dodatek wyglądały jakby dziewczyna dopiero co wstała-sterczały na wszystkie strony, niektóre kosmyki były kręcone, inne układały się w fale, a co poniektóre były proste. Ubrana była w czarny top, jeansowe ogrodniczki z krótkimi nogawkami i trampki. Dziewczyna była w stu procentach naturalna. Nie miała sobie ani krzty makijażu, nawet pomalowanych paznokci. Gryffonce dziewczyna nie wydawała się specjalnie piękna, mimo to wyglądała ze swoją drobną posturą nadzwyczaj uroczo.
-Hermiona.-Przedstawiła się panna Granger wyciągając rękę.
-Nayantara...Błagam nie śmiej się z mojego imienia.-Odpowiedziała mezzosopranowym, gładkim, aksamitnym głosem, podając drobną dłoń Gryffonce. Mionie wydawało się teraz, że jej palce są takie długie...
-Nie mam zamiaru! Jest śliczne!-Zaśmiała się Czekoladowooka.
-Tsa...Nienawidzę go...I jeszcze to nazwisko... Almeida.-Załamywała się dziewczyna.
-Almeida? Nie jesteś z Anglii prawda?-Dopytywała Miona.
-Mhm, mój tata jest Grekiem, moja mama Angielką, ale urodziłam się w Grecji. Potem trzy lata mieszkałam w Montpellier, we Francji, następnie przez rok w Kaunas na Litwie, pięć lat w Polsce w stolicy i aż do teraz w Miami na Florydzie. To chore.-Opowiedziała Nayantara.
-Łoł.- Skomentowała inteligentnie Hermiona.
-Nom, ale teraz mam nadzieję zostać tu na stałe, podoba mi się tu.-Uśmiechnęła się ciepło Karmelowowłosa.
-Mogę do ciebie mówić Naya?-Zapytała Czekoladowooka.
-Jasne! Och, pierwszy raz ktoś zdrabnia tak ładnie moje imie! Zawsze wszystkim kojarzyło się z tarką...Nayantara...tara...-Zaczęła rozmyślać Ciemnooka.
-Ach Eva! Zupełnie zapomniałam się z tobą przywitać!-Gryffonka pacnęła się dłonią w czoło i przytuliła dziewczynę.
-No! Bo już miałam zamiar się obrazić!-Zachichotała Evanna i odwzajemniła uścisk.
-To co? Może pójdziemy na lody?-Zaproponowała Naya.
-Chętnie.-Zgodziły się dziewczyny i poszły do najbliższej kawiarni.
-Hmm...Poproszę...Pucharek, to będzie tak: gałka czekoladowych, gałka truskawkowych, cytrynowych, jagodowych i...miętowych. Do tego kolorową posypkę.-Zamówiła Nayantara. Pozostałe dziewczyny spojrzały na siebie wzrokiem mówiącym „Gdzie ona to zmieści?”. Same zamówiły po gałce lodów i poszły do stolika. W koncie Sali zauważyły dobrze im znanego chłopaka.
-Joshua!-Zawołała Miona machając ręką w stronę niskiego blondyna o sympatycznie wyglądającej twarzy.
-Herm! Evka! Cieszę się, że was widzę! Siadajcie ze mną!-Przywitał się chłopak.
-Josh, to jest Nayantara, moja kuzynka. Naya, to jest Josh, kumpel.-Przedstawiła ich Evanna.
-Miło mi.-Powiedział blondyn szarmancko całując Karmelowowłosą w dłoń. Ta po cmoknięciu otarła wierzch ręki o spodnie wykrzywiając twarz.
-Mnie też miło.-Odpowiedziała mało przyjaznym tonem. Idąc do stolika Josha panna Granger potknęła się o własne nogi i wywróciła. Coś chrupnęło jej w stawie skokowym.
-Merlinie!-Syknęła cicho. Jednak nie na tyle cicho by Naya jej nie usłyszała, w jej oczach teraz pojawił się dziwny błysk. 
-Merlinie?-Spytała cicho Ciemnooka.
-Yeemm...Co? Nie wiem o czym mówisz...-Tłumaczyła się Gryffonka.
-Ach! Jak ja mogłam cię nie poznać! Przecież ty jesteś Hermiona Granger!-Mówiła podniecona Nayantara.
-Zaraz...Skąd mnie znasz?-Zdziwiła się dziewczyna.
-Jak mogłabym cię nie znać!? Hermiona Granger! Przyjaciółka Harry’ego Pottera! Chłopca-Który-Przeżył! Człowieka który zabił Sama-Wiesz-Kogo!-Emocjonowała się Karmelowowłosa.
-Czyli ty jesteś...-Zaczęła Gryffonka.
-TAK! Jestem czarownicą! Idę w tym roku do Hogwartu!-Okrzyknęła Naya.
-Ciszej!-Syknęła Miona.
-A tak, tak...-Szepnęła Karmelowowłosa.
-Ale jak to jest, że ty jesteś czarownicą a Evanna nie?-Spytała Czekoladowooka.
-Może spotkamy się później same i pogadamy?-Zaproponowała dziewczyna.
-Okej, to... 19:30 pod tym sklepem obok domu Evy?-
-Dobra.-Kiwnęła dziewczyna i szybko usiadła przy stoliku obok Josha.
*
Z niecierpliwością czekała pod sklepem ”Flying Object” na nową znajomą. Nie mogła uwierzyć w taki zbieg okoliczności. Stała i stała, co chwilę nerwowo zerkając na srebrny zegarek który skórzanym paseczkiem uwierał nadgarstek. 
-Hejka, hejka! Przepraszam, że się spóźniłam! Przepraszam, przepraszam, przepraszam!-Usłyszała i kawałek dalej ujrzała czuprynę w kolorze karmelu.
-Nic się nie stało!-Zapewniła Miona gdy zasapana dziewczyna zatrzymała się obok niej.
-To dobrze...To gdzie pójdziemy?-Spytała Nayantara.
-Może do parku?-Zaproponowała Gryffonka.
-Może być. Prowadź!-
*
Chwilę potem siedziały już na drewnianej ławce pod wielkim rozłożystym drzewem z bordowymi liśćmi. Co jakiś czas przed nimi spacerowali zakochani lub rodziny z dziećmi.
-No to...Idziesz w tym roku do Hogwartu?-Zaczęła rozmowę Hermiona.
-Niom, boje się do jakiego domu trafię...W jakim ty jesteś? A fakt! W Gryffindorze jak Harry Potter.-Odpowiedziała jej Naya.
-A na który rok idziesz?-Dopytywała Czekoladowooka.
-Na ten sam co ty.-Oznajmiła a panna Granger wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
-Ty...Nie wyglądasz!-Zawołała zdziwiona.
-Och...WIEM! WIEM! WIEM! WIEM! JESTEM NISKA I WYGLĄDAM JAKBYM MIAŁA 12 LAT!-Wydarła się.
-Prze...Przepraszam...Nie wiedziałam, że cię to urazi...-Speszyła się panna Granger.
-Ech...To ja przepraszam...Po prostu jestem trochę przewrażliwiona. Bo kurcze no każdy myśli, że mam góra 13 lat...A ja jestem dorosła! Widziałaś kiedyś osiemnastkę z 146 centymetrami wzrostu!?-Wytłumaczyła się.
-Szczerze mówiąc...Nie, nie widziałam.-Parsknęła Mionka.
-No właśnie!-Krzyknęła po czym nie wiedzieć czemu obydwie wybuchnęły śmiechem. Rozmawiały do późna, opowiadając o sobie, szkole, rodzinie, przyjaciołach...To mógł być początek wspaniałej przyjaźni!
***
Pisałam z piosenką:
***
Pierwszy rozdział dodany ^^
Mam nadzieję, że nie jest bardzo nudny, no ale jakoś trzeba zacząć. Przepraszam, za jakiekolwiek błędy ;)
CZYTASZ=KOMENTUJ!
Liczę na opinie :D

// Yage vel Beetle

6 komentarzy:

  1. Nie, nie jest nudy. Jest bardzo interesujący, a nawet ośmielę się powiedzieć: intrygujący. :-D Nie wiem co jeszcze napisać, ale mogę zagwarantować, że na tym blogu też będę stałą czytelniczką ^^
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm..."Intrygujący"... Postać Nayantary ogólnie będzie postacią o której nie wiele napiszę bo...Łełełełe! MAM TAAKĄ OCHOTĘ POWIEDZIEĆ! Dobra stop spoiler. Okay. xD

      Usuń
    2. Hehehe :-D Bo? Bo? Teraz to tym bardziej nie mogę się doczekać nowych rozdziałów! ;-)

      Usuń
  2. Co Ty mówisz? Wcale nie jest nudny. Mega *.* chciałabym pisać tak jak Ty. Masz ogromny talent do tego. Zazdroszczę. Z pewnością będę tu wpadać! Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie jest nudny to się bardzo cieszę ^^ Cieszę się też, że mam czytelniczkę ;w;

      Usuń
  3. Wiesz co mówiłam o tym rozdziale. Kocham Cię normalnie! I wiesz czemu nie mogłam zajrzeć tu wcześniej! Ale i tak fantastyczny rozdział (^○^) <3
    Życzę dużo weny kochana!
    Dramione-I- thought-i-was-an-Alien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń