*
„Krzyczysz, że chowam się przed tobą i jestem skryty
Lub chcąc być blisko ze mną solidarnie milczysz
Kochając i się złoszcząc znosisz to cierpliwie
Ja też cię bardzo kocham, tylko trochę autystycznie”
~Luxtorpeda – Autystyczny
*
Obudziła się gdy pierwsze blade promyki słońca
oświetliły jej twarz. Potem jej powieki zadrżały i dziewczyna pokazała swoje
tęczówki w kolorze czekolady. Za dwa tygodnie miała znowu wrócić do szkoły. Do
szkoły która była dla niej jak drugi dom. Do szkoły w której poznała
najlepszych przyjaciół, gdzie przeżyła najlepsze lata swojego
osiemnastoletniego życia. Na naukę nie wracał jednak jej rudowłosy przyjaciel
który postanowił pomóc bratu prowadzić sklep „Magiczne dowcipy Weasleyów”.
Wracał Harry i inni ale bez Rona to na pewno nie będzie to samo. Byli kiedyś
parą, kiedyś to znaczy tuż przed wakacjami, ale wspólnie doszli do wniosku, że
traktują się jak rodzeństwo. Jej rozmyślania przerwały pierwsze dźwięki „Trying
not to love you” Nickleback. Ktoś do niej dzwonił. Podniosła z nocnej szafki
komórkę. Na wyświetlaczu wyświetliło się: Evanna. Jej kochana Eva. Hermiona (bo
to o niej była cały czas mowa) przyłożyła telefon do ucha.
-Halo?-Powiedziała lekko zachrypniętym od snu
głosem.
-Hejo Herm! Może spotkałybyśmy się dzisiaj?
Przyjechała do mnie kuzynka bo we wrześniu idzie do szkoły z internatem, tak
jak ty. Hmm...Muszę się jej zapytać czy idzie do tej samej co ty...No dobra, to
za 5 minut pod promenadą.-Usłyszała wysoki, lekko charczący głos koleżanki.
-Ale...-Zaczęła ale Evanna już się rozłączyła. Chcąc
czy nie chcąc Miona musiała opuścić ciepłą kołderkę, miękką poduszkę i miłe
łóżko które teraz zdawało się krzyczeć: „Zostań Hermiono! Nie opuszczaj mnie!”.
Dziewczyna zwlekła się z pościeli, przed tym wyplątując nogę z prześcieradła.
Wyciągnęła z szafy ubranie i popełzła do łazienki. Wzięła prysznic starannie
myjąc włosy swoim ulubionym hiacyntowym szamponem. Następnie je wysuszyła i zaczęła
się ubierać. Z powodu sierpniowych upałów Czekoladowooka zdecydowała się na
krótkie, jasne, jeansowe spodenki i lekką, zwiewną białą koszulę na szerokich
ramiączkach. Upięła z tyłu głowy zgrabny kok i już była gotowa do wyjścia.
Chwile potem była już na promenadzie gdzie czekała Eva wraz z kuzynką. Owa
kuzynka była bardzo niską osóbką z małym biustem, kształtnymi biodrami i
wcięciem w talii. Na jej okrągłej buzi był najszczerszy uśmiech jaki Hermiona
widziała. Gdy się uśmiechała w jej lewym policzku tworzył się dołeczek,
pokazywała wtedy wszystkie białe zęby lecz najbardziej urzekająca w nim była
szpara między jedynkami. Miała zadarty nosek i malinowe usta. Jej oczy były
ciemnobrązowe, niemal czarne a gdy się im bliżej przyjrzeć w ich odcieniu można
było dostrzec czerwonawą nutę, świeciły w nich iskierki radości. Włosy sięgały
trochę za ramiona, były w kolorze ciemnego karmelu, gdzieniegdzie pojawiały się
to jaśniejsze, to ciemniejsze pasemka a na dodatek wyglądały jakby dziewczyna
dopiero co wstała-sterczały na wszystkie strony, niektóre kosmyki były kręcone,
inne układały się w fale, a co poniektóre były proste. Ubrana była w czarny
top, jeansowe ogrodniczki z krótkimi nogawkami i trampki. Dziewczyna była w stu
procentach naturalna. Nie miała sobie ani krzty makijażu, nawet pomalowanych
paznokci. Gryffonce dziewczyna nie wydawała się specjalnie piękna, mimo to
wyglądała ze swoją drobną posturą nadzwyczaj uroczo.
-Hermiona.-Przedstawiła się panna Granger wyciągając
rękę.
-Nayantara...Błagam nie śmiej się z mojego
imienia.-Odpowiedziała mezzosopranowym, gładkim, aksamitnym głosem, podając
drobną dłoń Gryffonce. Mionie wydawało się teraz, że jej palce są takie
długie...
-Nie mam zamiaru! Jest śliczne!-Zaśmiała się
Czekoladowooka.
-Tsa...Nienawidzę go...I jeszcze to nazwisko...
Almeida.-Załamywała się dziewczyna.
-Almeida? Nie jesteś z Anglii prawda?-Dopytywała
Miona.
-Mhm, mój tata jest Grekiem, moja mama Angielką, ale
urodziłam się w Grecji. Potem trzy lata mieszkałam w Montpellier, we Francji,
następnie przez rok w Kaunas na Litwie, pięć lat w Polsce w stolicy i aż do
teraz w Miami na Florydzie. To chore.-Opowiedziała Nayantara.
-Łoł.- Skomentowała inteligentnie Hermiona.
-Nom, ale teraz mam nadzieję zostać tu na stałe,
podoba mi się tu.-Uśmiechnęła się ciepło Karmelowowłosa.
-Mogę do ciebie mówić Naya?-Zapytała Czekoladowooka.
-Jasne! Och, pierwszy raz ktoś zdrabnia tak ładnie
moje imie! Zawsze wszystkim kojarzyło się z tarką...Nayantara...tara...- Zaczęła
rozmyślać Ciemnooka.
-Ach Eva! Zupełnie zapomniałam się z tobą
przywitać!-Gryffonka pacnęła się dłonią w czoło i przytuliła dziewczynę.
-No! Bo już miałam zamiar się obrazić!-Zachichotała
Evanna i odwzajemniła uścisk.
-To co? Może pójdziemy na lody?-Zaproponowała Naya.
-Chętnie.-Zgodziły się dziewczyny i poszły do
najbliższej kawiarni.
-Hmm...Poproszę...Pucharek, to będzie tak: gałka
czekoladowych, gałka truskawkowych, cytrynowych, jagodowych i...miętowych. Do
tego kolorową posypkę.-Zamówiła Nayantara. Pozostałe dziewczyny spojrzały na
siebie wzrokiem mówiącym „Gdzie ona to zmieści?”. Same zamówiły po gałce lodów
i poszły do stolika. W koncie Sali zauważyły dobrze im znanego chłopaka.
-Joshua!-Zawołała Miona machając ręką w stronę
niskiego blondyna o sympatycznie wyglądającej twarzy.
-Herm! Evka! Cieszę się, że was widzę! Siadajcie ze
mną!-Przywitał się chłopak.
-Josh, to jest Nayantara, moja kuzynka. Naya, to
jest Josh, kumpel.-Przedstawiła ich Evanna.
-Miło mi.-Powiedział blondyn szarmancko całując
Karmelowowłosą w dłoń. Ta po cmoknięciu otarła wierzch ręki o spodnie
wykrzywiając twarz.
-Mnie też miło.-Odpowiedziała mało przyjaznym tonem.
Idąc do stolika Josha panna Granger potknęła się o własne nogi i wywróciła. Coś
chrupnęło jej w stawie skokowym.
-Merlinie!-Syknęła cicho. Jednak nie na tyle cicho
by Naya jej nie usłyszała, w jej oczach teraz pojawił się dziwny błysk.
-Merlinie?-Spytała cicho Ciemnooka.
-Yeemm...Co? Nie wiem o czym mówisz...-Tłumaczyła
się Gryffonka.
-Ach! Jak ja mogłam cię nie poznać! Przecież ty
jesteś Hermiona Granger!-Mówiła podniecona Nayantara.
-Zaraz...Skąd mnie znasz?-Zdziwiła się dziewczyna.
-Jak mogłabym cię nie znać!? Hermiona Granger!
Przyjaciółka Harry’ego Pottera! Chłopca-Który-Przeżył! Człowieka który zabił
Sama-Wiesz-Kogo!-Emocjonowała się Karmelowowłosa.
-Czyli ty jesteś...-Zaczęła Gryffonka.
-TAK! Jestem czarownicą! Idę w tym roku do
Hogwartu!-Okrzyknęła Naya.
-Ciszej!-Syknęła Miona.
-A tak, tak...-Szepnęła Karmelowowłosa.
-Ale jak to jest, że ty jesteś czarownicą a Evanna
nie?-Spytała Czekoladowooka.
-Może spotkamy się później same i
pogadamy?-Zaproponowała dziewczyna.
-Okej, to... 19:30 pod tym sklepem obok domu Evy?-
-Dobra.-Kiwnęła dziewczyna i szybko usiadła przy
stoliku obok Josha.
*
Z niecierpliwością czekała pod sklepem ”Flying
Object” na nową znajomą. Nie mogła uwierzyć w taki zbieg okoliczności. Stała i
stała, co chwilę nerwowo zerkając na srebrny zegarek który skórzanym paseczkiem
uwierał nadgarstek.
-Hejka, hejka! Przepraszam, że się spóźniłam!
Przepraszam, przepraszam, przepraszam!-Usłyszała i kawałek dalej ujrzała
czuprynę w kolorze karmelu.
-Nic się nie stało!-Zapewniła Miona gdy zasapana
dziewczyna zatrzymała się obok niej.
-To dobrze...To gdzie pójdziemy?-Spytała Nayantara.
-Może do parku?-Zaproponowała Gryffonka.
-Może być. Prowadź!-
*
Chwilę potem siedziały już na drewnianej ławce pod
wielkim rozłożystym drzewem z bordowymi liśćmi. Co jakiś czas przed nimi
spacerowali zakochani lub rodziny z dziećmi.
-No to...Idziesz w tym roku do Hogwartu?-Zaczęła
rozmowę Hermiona.
-Niom, boje się do jakiego domu trafię...W jakim ty
jesteś? A fakt! W Gryffindorze jak Harry Potter.-Odpowiedziała jej Naya.
-A na który rok idziesz?-Dopytywała Czekoladowooka.
-Na ten sam co ty.-Oznajmiła a panna Granger
wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
-Ty...Nie wyglądasz!-Zawołała zdziwiona.
-Och...WIEM! WIEM! WIEM! WIEM! JESTEM NISKA I
WYGLĄDAM JAKBYM MIAŁA 12 LAT!-Wydarła się.
-Prze...Przepraszam...Nie wiedziałam, że cię to
urazi...-Speszyła się panna Granger.
-Ech...To ja przepraszam...Po prostu jestem trochę
przewrażliwiona. Bo kurcze no każdy myśli, że mam góra 13 lat...A ja jestem
dorosła! Widziałaś kiedyś osiemnastkę z 146 centymetrami wzrostu!?-Wytłumaczyła
się.
-Szczerze mówiąc...Nie, nie widziałam.-Parsknęła
Mionka.
-No właśnie!-Krzyknęła po czym nie wiedzieć czemu
obydwie wybuchnęły śmiechem. Rozmawiały do późna, opowiadając o sobie, szkole,
rodzinie, przyjaciołach...To mógł być początek wspaniałej przyjaźni!
***
Pisałam z piosenką:
***
Pierwszy rozdział
dodany ^^
Mam nadzieję, że nie
jest bardzo nudny, no ale jakoś trzeba zacząć. Przepraszam, za jakiekolwiek
błędy ;)
CZYTASZ=KOMENTUJ!
Liczę na opinie :D
// Yage vel Beetle
Nie, nie jest nudy. Jest bardzo interesujący, a nawet ośmielę się powiedzieć: intrygujący. :-D Nie wiem co jeszcze napisać, ale mogę zagwarantować, że na tym blogu też będę stałą czytelniczką ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Hmm..."Intrygujący"... Postać Nayantary ogólnie będzie postacią o której nie wiele napiszę bo...Łełełełe! MAM TAAKĄ OCHOTĘ POWIEDZIEĆ! Dobra stop spoiler. Okay. xD
UsuńHehehe :-D Bo? Bo? Teraz to tym bardziej nie mogę się doczekać nowych rozdziałów! ;-)
UsuńCo Ty mówisz? Wcale nie jest nudny. Mega *.* chciałabym pisać tak jak Ty. Masz ogromny talent do tego. Zazdroszczę. Z pewnością będę tu wpadać! Czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńJeśli nie jest nudny to się bardzo cieszę ^^ Cieszę się też, że mam czytelniczkę ;w;
UsuńWiesz co mówiłam o tym rozdziale. Kocham Cię normalnie! I wiesz czemu nie mogłam zajrzeć tu wcześniej! Ale i tak fantastyczny rozdział (^○^) <3
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny kochana!
Dramione-I- thought-i-was-an-Alien.blogspot.com