poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 2

*
„Wieczność jest za nami już, wieczność jest przed nami tuż
Mamy tylko chwilę pomiędzy wiecznościami tu
Czas ucieka nam, przysypują nas śmieci
To co ważne zostaje – reszta na śmietnik”
Luxtorpeda – Mambałaga
*
Deszcz... Deszcz... Deszcz...Wokół niej tylko, ten przeszywający zimnem do szpiku kości, deszcz. Zimne krople spływały z jej włosów, płaszcza i parasolki. Czarne botki zaczęły już przesiąkać a jasne, do tej pory, jeansy zrobiły się od wody ciemniejsze. Naciągnęła czerwono-czarną arafatkę na nos. Nienawidziła zimna. Z całego serca. Co za ironia...Mieszka przecież w bardzo deszczowym mieście. Usłyszała chlupot stóp uderzających w kałuże. Odwróciła głowę, biegła tam Nayantara. Hermiona czekała na nią od półgodziny! Umówiły się, że pojadą razem na pociąg ale panienka Almeida musi się zawszę spóźniać. Tachała za sobą kufer i klatkę ukrytą pod czarną płachtą.
-ILE MAM CZEKAĆ!? ZA CHWILĘ SIĘ SPÓŹNIMY!-Krzyknęła porządnie wkurzona Gryffonka.
-Przecież się aportujemy! Luzik arbuzik Mionuniu!-Uśmiechnęła się promiennie Karmelowowłosa. Granger warczała coś jeszcze pod nosem ale chwyciła przyjaciółkę za rękę i aportowała je na peron. Gdy byli już na miejscu Kasztanowowłosa niemal od razu dostrzegła jak zwykle nieułożoną, jak zwykle odstającą z tyłu, jak zwykle ciemną - czuprynę Pottera. 
-Harry!-Zawołała a Chłopiec-Który-Przeżył zaczął się nerwowo rozglądać.
-HARRY TUTAJ!-Krzyknęła. Wybraniec teraz odwrócił się w ich stronę. Gdy zobaczył przyjaciółkę rozpromienił się znacznie i wyciągnął ręce w geście mówiącym „No chodź się przytul”. Czekoladowooka przyspieszyła i po chwili przywarła do torsu Pottera który przyciskał ją do siebie uśmiechając się szeroko.
-Aha!-Zawołała Hermiona odrywając się od Bliznowatego.
-To jest Nayantara, będzie na tym samym roku co my!-Dodała wskazując na onieśmieloną dziewczynę.
-Harry.-Wyciągnął rękę unosząc kąciki ust jeszcze wyżej.
-Naya...-Wymamrotała Ciemnooka podając mu swoją dłoń i odwracając wzrok.
-Poszukajmy przedziału bo wszystkie nam zajmą!-Pospieszyła ich panna Granger i cała trójką wtaszczyła bagaże do wagonu. Szli przez wąskie korytarzyki co jakiś czas rzucając „Cześć” do znajomych. Hermiona była nad wyraz szczęśliwa. Niestety do czasu... A mianowicie czasu, w którym na ich drodze stanął przystojny Ślizgon o bardzo jasnych włosach w kolorze tlenionego blondu z kpiącym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
-Kogóż to moje piękne oczy widzą!? Wielki Potter i Szlama Granger...Zaraz kogoś mi brakuje...gdzie Łasic?-Spytał i nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć na przód wyszła Nayantara.
-Dlaczego ją obrażasz Barbie?-Spytała rzeczowym tonem.
-Barbie?-Zdziwił się Dracon.
-Barbie.-Pokiwała gorliwie głową.
-Co?-Dopytywał Książe Slytherinu.
-Nie zmieniaj tematu Blond-królewno!-Warknęła do niego Ciemnooka nie kryjąc nutki rozbawienia w głosie.
-Ale co!?-Krzyknął Malfoy który wyglądał na kompletnie zbitego z tropu.
-Czemu powiedziałeś do Hermisia „SZLAMO”-Wycedziła.
-No nie wiem...Może dlatego, że nią jest?-Spytał sarkastycznie Tleniony. Na tą odpowiedź Naya zamyśliła się, a Zabini który towarzyszył przyjacielowi wykorzystał chwilę ciszy by wtrącić swoje, przysłowiowe, trzy sykle.
-Ej...Co to za karzełek?-Spytał a w oczach Nayi pojawiły się niebezpieczne ogniki wściekłości. Ale co się dziwić, przy Diable i jego 189 centymetrach wzrostu każdy wydawał się być niziutki a co dopiero Naya. Ciemnooka opuściła ramiona bezwładnie i podniosła głowę, wyglądając jak postać z horroru. Uśmiechnęła się psychopatycznie i rzuciła się na Blaisa.
-KARZEŁEK! ZABIJĘ CIĘ CZŁOWIEKU!-Wywrzeszczała. Zaczęła kopać go w piszczele i drapać po torsie wydając z siebie dźwięki, które były czymś między syczeniem, skrzeczeniem i charczeniem.
-Ała!-Krzyknął Zabini patrząc ze zdziwieniem na dziewczynę która szamotała się przy nim. –Co jest!?-Dodał odganiając się od niej.
-Uraziłeś ją Blais. Za sykl taktu!-Skarciła go Hermiona odciągając przyjaciółkę.
-Naya przestań!-Żachnęła się w końcu Gryffonka.
-A-a-ale ten Głupi Głupol powiedział, że jestem karzełkiem...-Jęknęła Ciemnooka robiąc smutną minkę.
-Przepraszam, pasuje?-Jęknął Diabeł masując poturbowaną nogę.
-Nie pasuje ty...TY GIGANTOLUDKU TY!-Wykrzyczała i weszła do któregoś z wolnych przedziałów trzaskając donośnie drzwiami. Miona i Harry zaśmiewając się cicho poszli za nią.
-Nienawidzę go, nienawidzę go, nienawidzę go, nienawidzę go...-Szeptała Karmelowowłosa jak jakąś mantrę.
-Ech Naya...Naprawdę jesteś przewrażliwiona.-Stwierdziła Czekoladowooka.
-Idiota...Debil...Mutant Popromienny...-Mamrotała dalej dziewczyna. Potter parsknął śmiechem który tłumił już od sytuacji na korytarzu. –JAK ON SIĘ NAZYWA!?-Ryknęła.
-Blais. Blais Zabini.-Odpowiedziała jej spokojnie przyjaciółka.
-Od dziś nienawidzę tego imienia!-Oznajmiła.-Zaraz...-Zamyśliła się na moment.-Dlaczego Blondas nazwał cię „szlamą”?-Dokończyła przyglądając się uważnie Hermionie.
-Widzisz ...Są w życiu takie chwile kiedy na swojej drodzę spotykasz człowieka...Patrzycie sobie głęboko w oczy...I zostajecie największymi wrogami w dziejach Hogwartu.-Wzruszyła ramionami Miona.
-Jakto?-Zdziwła się Nayantara.
-Po prostu, nie dość, że Gryffoni i Ślizgoni to wrogowie naturalni to my...Kurcze, nienawidzimy się i już. Od zawsze!-Wytłumaczyła panna Granger.
-Jednakowoż Blais jest całkiem w porządku.-Dodał Harry na co Hermiona przytaknęła.
-I WY BRUTUSY PRZECIWKO MNIE!-Zawołała Ciemnooka i zabrała się z powrotem za mamrotanie swojej mantry.
-Naya...Spróbuj go zrozumieć...Jest tylko samcem...-Westchnęła Herm.
-No dzięki Mions.-Prychnął ‘urażony’ Wybraniec.
*
W tym samym czasie w innym przedziale siedziała spokojnie trójka nierozłącznych wychowanków Slytherinu. Dziewczyna o kruczoczarnych włosach do ramion, lekko mopsowatej twarzy i pokaźnym biuście przeglądała jakieś pismo dla dziewczyn. Blondyn o bardzo jasnej cerze, mierzący około 175 centymetrów jadł leniwie jakieś przekąski co jakiś czas rzucając jakąś uwagą. Natomiast 185-cio centymetrowy mulat o ciemnobrązowych włosach patrzał w sufit zamglonym wzrokiem.
-Diable co się z tobą stało!?-Zdenerwował się w końcu Malfoy patrząc na otumanienie przyjaciela.
-Ja...Ja...Ja...-Zaciął się łapiąc za t-shirt w miejscu serca.
-No wyduś to z siebie!-Warknął zniecierpliwiony Dracon.
-Chyba...Zakochałem się.-Oznajmił cicho. Draco wypluł na niego przed chwilą włożonego do buzi czekoladowego kociołka, Pansy upuściła gazetkę. Zabini rzucił się klepać po plecach krztuszącego się blondyna. Pansy dalej siedziała sparaliżowana.
-Co cię tak nagle wzięło!?-Spytał przerażonym głosem Draco po udanej akcji ratowniczej.
-Nie wiem noo...-Jęknął mulat.
-Mniejsza z tym chłopcy! Ważniejsze jest w kim!-Zawołała Parkinson która wybudziła się z transu.
-Właśnie Diabełku! Tylko szczerze. Jak na spowiedzi!-Zastrzegł Książe Slytherinu.
-W...krzłk...-Wymamrotał Zabini.
-W kim? Mów GŁOŚNO i WYRAŹNIE.-
-W krzłk...-
-DIABLE DO JASNEJ CHOLERY! MÓWŻE GŁOŚNIEJ!-Krzyknęła Czarnowłosa.
-W KARZEŁKU!-Wydarł się na całe gardło wyższy z Ślizgonów. Dracon wybuchnął gromkim śmiechem zagłuszając prośby dziewczyny o powiedzenie jej o kogo chodzi.
-Napra-awdę!? Khhy...Hahahahah! W tym czymś co cię pobiło?! Hahahhaahaha!-Rechotał Malfoy.

-Nie ma to jak wsparcie przyjaciela...-Westchnął ze zrezygnowaniem Blais.
***
Pisałam przy piosence:
https://www.youtube.com/watch?v=f29-sXZwl7I&spfreload=10 >////<
***
Prosz...Drugi rozdział~! 
Ogólnie pewnie nie dodam następnego przed nowym rokiem, więc już teraz: Szczęśliwego, pełnego radości i szczerego uśmiechu Nowego Roku!!

//Yage vel Beetle

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 1

*
„Krzyczysz, że chowam się przed tobą i jestem skryty
Lub chcąc być blisko ze mną solidarnie milczysz
Kochając i się złoszcząc znosisz to cierpliwie
Ja też cię bardzo kocham, tylko trochę autystycznie”
~Luxtorpeda – Autystyczny
*
Obudziła się gdy pierwsze blade promyki słońca oświetliły jej twarz. Potem jej powieki zadrżały i dziewczyna pokazała swoje tęczówki w kolorze czekolady. Za dwa tygodnie miała znowu wrócić do szkoły. Do szkoły która była dla niej jak drugi dom. Do szkoły w której poznała najlepszych przyjaciół, gdzie przeżyła najlepsze lata swojego osiemnastoletniego życia. Na naukę nie wracał jednak jej rudowłosy przyjaciel który postanowił pomóc bratu prowadzić sklep „Magiczne dowcipy Weasleyów”. Wracał Harry i inni ale bez Rona to na pewno nie będzie to samo. Byli kiedyś parą, kiedyś to znaczy tuż przed wakacjami, ale wspólnie doszli do wniosku, że traktują się jak rodzeństwo. Jej rozmyślania przerwały pierwsze dźwięki „Trying not to love you” Nickleback. Ktoś do niej dzwonił. Podniosła z nocnej szafki komórkę. Na wyświetlaczu wyświetliło się: Evanna. Jej kochana Eva. Hermiona (bo to o niej była cały czas mowa) przyłożyła telefon do ucha.
-Halo?-Powiedziała lekko zachrypniętym od snu głosem.
-Hejo Herm! Może spotkałybyśmy się dzisiaj? Przyjechała do mnie kuzynka bo we wrześniu idzie do szkoły z internatem, tak jak ty. Hmm...Muszę się jej zapytać czy idzie do tej samej co ty...No dobra, to za 5 minut pod promenadą.-Usłyszała wysoki, lekko charczący głos koleżanki.
-Ale...-Zaczęła ale Evanna już się rozłączyła. Chcąc czy nie chcąc Miona musiała opuścić ciepłą kołderkę, miękką poduszkę i miłe łóżko które teraz zdawało się krzyczeć: „Zostań Hermiono! Nie opuszczaj mnie!”. Dziewczyna zwlekła się z pościeli, przed tym wyplątując nogę z prześcieradła. Wyciągnęła z szafy ubranie i popełzła do łazienki. Wzięła prysznic starannie myjąc włosy swoim ulubionym hiacyntowym szamponem. Następnie je wysuszyła i zaczęła się ubierać. Z powodu sierpniowych upałów Czekoladowooka zdecydowała się na krótkie, jasne, jeansowe spodenki i lekką, zwiewną białą koszulę na szerokich ramiączkach. Upięła z tyłu głowy zgrabny kok i już była gotowa do wyjścia. Chwile potem była już na promenadzie gdzie czekała Eva wraz z kuzynką. Owa kuzynka była bardzo niską osóbką z małym biustem, kształtnymi biodrami i wcięciem w talii. Na jej okrągłej buzi był najszczerszy uśmiech jaki Hermiona widziała. Gdy się uśmiechała w jej lewym policzku tworzył się dołeczek, pokazywała wtedy wszystkie białe zęby lecz najbardziej urzekająca w nim była szpara między jedynkami. Miała zadarty nosek i malinowe usta. Jej oczy były ciemnobrązowe, niemal czarne a gdy się im bliżej przyjrzeć w ich odcieniu można było dostrzec czerwonawą nutę, świeciły w nich iskierki radości. Włosy sięgały trochę za ramiona, były w kolorze ciemnego karmelu, gdzieniegdzie pojawiały się to jaśniejsze, to ciemniejsze pasemka a na dodatek wyglądały jakby dziewczyna dopiero co wstała-sterczały na wszystkie strony, niektóre kosmyki były kręcone, inne układały się w fale, a co poniektóre były proste. Ubrana była w czarny top, jeansowe ogrodniczki z krótkimi nogawkami i trampki. Dziewczyna była w stu procentach naturalna. Nie miała sobie ani krzty makijażu, nawet pomalowanych paznokci. Gryffonce dziewczyna nie wydawała się specjalnie piękna, mimo to wyglądała ze swoją drobną posturą nadzwyczaj uroczo.
-Hermiona.-Przedstawiła się panna Granger wyciągając rękę.
-Nayantara...Błagam nie śmiej się z mojego imienia.-Odpowiedziała mezzosopranowym, gładkim, aksamitnym głosem, podając drobną dłoń Gryffonce. Mionie wydawało się teraz, że jej palce są takie długie...
-Nie mam zamiaru! Jest śliczne!-Zaśmiała się Czekoladowooka.
-Tsa...Nienawidzę go...I jeszcze to nazwisko... Almeida.-Załamywała się dziewczyna.
-Almeida? Nie jesteś z Anglii prawda?-Dopytywała Miona.
-Mhm, mój tata jest Grekiem, moja mama Angielką, ale urodziłam się w Grecji. Potem trzy lata mieszkałam w Montpellier, we Francji, następnie przez rok w Kaunas na Litwie, pięć lat w Polsce w stolicy i aż do teraz w Miami na Florydzie. To chore.-Opowiedziała Nayantara.
-Łoł.- Skomentowała inteligentnie Hermiona.
-Nom, ale teraz mam nadzieję zostać tu na stałe, podoba mi się tu.-Uśmiechnęła się ciepło Karmelowowłosa.
-Mogę do ciebie mówić Naya?-Zapytała Czekoladowooka.
-Jasne! Och, pierwszy raz ktoś zdrabnia tak ładnie moje imie! Zawsze wszystkim kojarzyło się z tarką...Nayantara...tara...-Zaczęła rozmyślać Ciemnooka.
-Ach Eva! Zupełnie zapomniałam się z tobą przywitać!-Gryffonka pacnęła się dłonią w czoło i przytuliła dziewczynę.
-No! Bo już miałam zamiar się obrazić!-Zachichotała Evanna i odwzajemniła uścisk.
-To co? Może pójdziemy na lody?-Zaproponowała Naya.
-Chętnie.-Zgodziły się dziewczyny i poszły do najbliższej kawiarni.
-Hmm...Poproszę...Pucharek, to będzie tak: gałka czekoladowych, gałka truskawkowych, cytrynowych, jagodowych i...miętowych. Do tego kolorową posypkę.-Zamówiła Nayantara. Pozostałe dziewczyny spojrzały na siebie wzrokiem mówiącym „Gdzie ona to zmieści?”. Same zamówiły po gałce lodów i poszły do stolika. W koncie Sali zauważyły dobrze im znanego chłopaka.
-Joshua!-Zawołała Miona machając ręką w stronę niskiego blondyna o sympatycznie wyglądającej twarzy.
-Herm! Evka! Cieszę się, że was widzę! Siadajcie ze mną!-Przywitał się chłopak.
-Josh, to jest Nayantara, moja kuzynka. Naya, to jest Josh, kumpel.-Przedstawiła ich Evanna.
-Miło mi.-Powiedział blondyn szarmancko całując Karmelowowłosą w dłoń. Ta po cmoknięciu otarła wierzch ręki o spodnie wykrzywiając twarz.
-Mnie też miło.-Odpowiedziała mało przyjaznym tonem. Idąc do stolika Josha panna Granger potknęła się o własne nogi i wywróciła. Coś chrupnęło jej w stawie skokowym.
-Merlinie!-Syknęła cicho. Jednak nie na tyle cicho by Naya jej nie usłyszała, w jej oczach teraz pojawił się dziwny błysk. 
-Merlinie?-Spytała cicho Ciemnooka.
-Yeemm...Co? Nie wiem o czym mówisz...-Tłumaczyła się Gryffonka.
-Ach! Jak ja mogłam cię nie poznać! Przecież ty jesteś Hermiona Granger!-Mówiła podniecona Nayantara.
-Zaraz...Skąd mnie znasz?-Zdziwiła się dziewczyna.
-Jak mogłabym cię nie znać!? Hermiona Granger! Przyjaciółka Harry’ego Pottera! Chłopca-Który-Przeżył! Człowieka który zabił Sama-Wiesz-Kogo!-Emocjonowała się Karmelowowłosa.
-Czyli ty jesteś...-Zaczęła Gryffonka.
-TAK! Jestem czarownicą! Idę w tym roku do Hogwartu!-Okrzyknęła Naya.
-Ciszej!-Syknęła Miona.
-A tak, tak...-Szepnęła Karmelowowłosa.
-Ale jak to jest, że ty jesteś czarownicą a Evanna nie?-Spytała Czekoladowooka.
-Może spotkamy się później same i pogadamy?-Zaproponowała dziewczyna.
-Okej, to... 19:30 pod tym sklepem obok domu Evy?-
-Dobra.-Kiwnęła dziewczyna i szybko usiadła przy stoliku obok Josha.
*
Z niecierpliwością czekała pod sklepem ”Flying Object” na nową znajomą. Nie mogła uwierzyć w taki zbieg okoliczności. Stała i stała, co chwilę nerwowo zerkając na srebrny zegarek który skórzanym paseczkiem uwierał nadgarstek. 
-Hejka, hejka! Przepraszam, że się spóźniłam! Przepraszam, przepraszam, przepraszam!-Usłyszała i kawałek dalej ujrzała czuprynę w kolorze karmelu.
-Nic się nie stało!-Zapewniła Miona gdy zasapana dziewczyna zatrzymała się obok niej.
-To dobrze...To gdzie pójdziemy?-Spytała Nayantara.
-Może do parku?-Zaproponowała Gryffonka.
-Może być. Prowadź!-
*
Chwilę potem siedziały już na drewnianej ławce pod wielkim rozłożystym drzewem z bordowymi liśćmi. Co jakiś czas przed nimi spacerowali zakochani lub rodziny z dziećmi.
-No to...Idziesz w tym roku do Hogwartu?-Zaczęła rozmowę Hermiona.
-Niom, boje się do jakiego domu trafię...W jakim ty jesteś? A fakt! W Gryffindorze jak Harry Potter.-Odpowiedziała jej Naya.
-A na który rok idziesz?-Dopytywała Czekoladowooka.
-Na ten sam co ty.-Oznajmiła a panna Granger wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
-Ty...Nie wyglądasz!-Zawołała zdziwiona.
-Och...WIEM! WIEM! WIEM! WIEM! JESTEM NISKA I WYGLĄDAM JAKBYM MIAŁA 12 LAT!-Wydarła się.
-Prze...Przepraszam...Nie wiedziałam, że cię to urazi...-Speszyła się panna Granger.
-Ech...To ja przepraszam...Po prostu jestem trochę przewrażliwiona. Bo kurcze no każdy myśli, że mam góra 13 lat...A ja jestem dorosła! Widziałaś kiedyś osiemnastkę z 146 centymetrami wzrostu!?-Wytłumaczyła się.
-Szczerze mówiąc...Nie, nie widziałam.-Parsknęła Mionka.
-No właśnie!-Krzyknęła po czym nie wiedzieć czemu obydwie wybuchnęły śmiechem. Rozmawiały do późna, opowiadając o sobie, szkole, rodzinie, przyjaciołach...To mógł być początek wspaniałej przyjaźni!
***
Pisałam z piosenką:
***
Pierwszy rozdział dodany ^^
Mam nadzieję, że nie jest bardzo nudny, no ale jakoś trzeba zacząć. Przepraszam, za jakiekolwiek błędy ;)
CZYTASZ=KOMENTUJ!
Liczę na opinie :D

// Yage vel Beetle

Prolog

-Trzeba być zakochanym, żeby wierzyć w anioły.-Odpowiadała mi moja babcia, gdy upierałam się, że te skrzydlate istoty nie istnieją. Wtedy, to zdanie zupełnie nie miało dla mnie sensu. No bo, jak to? Co łączy moją wiarę z miłością?
-Babciu! Znów to powtarzasz a ja kocham pewną osobę i wciąż nie wierzę!-Powiedziałam jej pewnego deszczowego dnia gdy kolejny raz mówiła mi swoje chyba ukochane zdanie.
-Widocznie, to nie jest prawdziwa miłość...-Wzruszyła wtedy ramionami staruszka. Wtedy pokręciłam z dezaprobatą głową. No, ale to było wtedy. Teraz już wszystko rozumiem, wiem, że to co mówiła to sama prawda. Okazało się, że rzeczywiście nigdy nie kochałam tego chłopaka. Teraz wiem co to prawdziwa miłość. To wspaniałe uczucie. Często przychodzi znienacka. Uderza gromem jasności i nieokreślonej energii bez której, gdy już ją poznasz nie potrafisz żyć. Nie ma już dla Ciebie powrotu. Jest wiele rodzajów miłości. Matczyna, braterska, przyjacielska-każda jest zupełnie inna. Lecz moim zdaniem najpiękniejsze jest zakochanie romantyczne. Co wtedy czujesz? Nie chodzi tu o motylki w brzuchu, pożądanie, manię czy pasję, to jedynie objawy. Chodzi o samo uczucie miłości. Cóż...Tego nie da się opisać, to trzeba samemu przeżyć. Stajesz się w pewnym sensie egoistą. Nie chcesz ani na krok opuścić ukochanej osoby, złościsz się gdy ktoś na nią spojrzy, wpadasz w istny szał gdy ktoś śmie ją dotknąć.
Dlaczego uwierzyłam w anioły? Bo teraz mam Jego. Jest ideałem. Moim osobistym aniołem...
***
Pisałam z piosenką:
***
Powitać! Prolog za nami :D
Mam nadzieję, że Wam się podobał ^^
Pod każdym rozdziałem będzie umieszczony link do moich ukochanych piosenek przy których tworzyłam dany rozdział J Kto wie, może ktoś ma ten sam gust muzyczny co ja? Albo po prostu wejdzie z ciekawości i mu się spodoba? >.<
Nie przedłużając:
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! (Grzecznie proszę c:)
Pozdrawiam (///3///)
//El Yage vel Beetle

Przywitanie/O mnie

Powitać! 
Nawet nie spodziewasz się jak się cieszę , że tu wpadłeś/łaś!
Właściwie, to nie wiem po co to piszę xd Pewnie nikogo nie obchodzi moja osoba no ale co tam. Na początku zawsze wypada się przedstawić, tak to już jest ^^
Jestem sobie taka mała Yage, trwająca w swoim, może nieco dziwnym świecie, wierząca w istnienie syren i innych istot fantastycznych. Książkocholiczka, Otaku i Potterhead w jednym.
Będę na tym blogu zamieszczać moją radosną twórczość. Jestem amatorką więc proszę nie oczekiwać cudów~! Chce po prostu przekonać się jak inni odbierają moje opowiadania J
Pozdrawiam.

//Yage vel Beetle