piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 3

*
„Dwa serca jedna miłość
Zastanawiałem się co robić
Nie oszukasz mnie znowu
Co możemy zrobić? Co robić?”
~ONE OK ROCK-Mighty Long Fall
Tłumaczenie tekstowo.pl
*
-Tulipan!-Wydarł się na przywitanie Blais. W końcu czas na zgadnięcie miał do dzisiejszej północy.
-Nie.-Odpowiedziała mu Nayantara wywracając teatralnie oczami. Hermiona uśmiechnęła się pokrzepiająco do mulata.
-Czego suszysz protezę Granger?-Prychnął Draco podchodząc do Czekoladowookiej.
-Też się cieszę, że cię widzę Malfoy.-Wycedziła ze zdenerwowaniem w głosie Gryffonka.
-Storczyk?-Usłyszeli kolejne pytanie Zabiniego.
-Nie.-Dobiegła ich odpowiedź Nayi. Hermiona wyminęła Tlenionego przypadkiem trącając go lekko barkiem w ramie.
-Obszlamiłaś mnie Granger!-Krzyknął oburzony Smok doganiając swoją ofiarę.
-Daruj sobie.-Westchnęła ze zrezygnowaniem dziewczyna.
-Co ty taka niemiła? Wyluzuj trochę kobieto…Choć twojej płci nie jestem do końca pewny…A rasa? Na pewno nie człowiek. Coś…Mieszaniec Goblina z Trollem?-Zamyślił się Ślizgon.
-Przepraszam, że ranie twoje oczy o idealny!-Warknęła Kasztanowłosa.
-Ach! Cieszę się, że ty też za takiego mnie uważasz.-Powiedział chłopak jakby nie dostrzegając sarkazmu w głosie Miony.-Czyż nie jestem wspaniały? Przystojny, czarujący, uroczy…-Wymieniał chłopak.
-I śmierdzisz.-Wcięła się Gryffonka.
-I śmier…ZARAZ CO!?-Zdziwił się Dracon.
-Śmierdzisz Malfoy. Czuć cię na kilometr.-Skrzywiła się marszcząc przy tym nos. Blondyn przechylił głowę wąchając swoje ramie.
-Mówisz o mojej wodzie kolońskiej?! Wiesz ile galeonów za nią dałem!? W życiu tyle pieniędzy nie widziałaś!-Podniósł głos Ślizgon którego męskie ego zostało urażone.
-A co ty taki nerwowy? Jak sam przed chwilą mówiłeś…Wyluzuj.-Kasztanowowłosa uśmiechnęła się wrednie.
-No cóż, nozdrza takiej szlamy nigdy nie będą w stanie docenić tak szlachetnych zapachów. Wróćmy do moich zalet…-Westchnął Stalowooki.
-MALFOY! TY CHOLERNY NARCYZIE!-Wydarła się Hermiona przyspieszając kroku.
-Granger, Granger, Granger…Ja po prostu mówię prawdę.-Pokręcił głową jakby przez ten gest chciał powiedzieć „Biedne, szlamowate, niedorozwinięte dzieciątko…Co ty wiesz o pięknie?”.
-Jasne! Arystokratyczna świnia!-Warknęła do niego.
-Zamknij się szlamo!-Syknął Tleniony głosem przepełnionym jadem i nienawiścią. Mierzyli się ostrzegawczymi spojrzeniami gdy usłyszeli pełen radości, głośny krzyk Blaisa.
-Narcyz! Narcyz! Wiedziałem!-Wołał mulat. Draco odwrócił się do przyjaciela.
-Ty też?-Jęknął z dezapropatą.
-Co ja też? Zgadłem jej ulubionego kwiatka! Narcyz! Dzięki Mionka! Dziękuję, że wyzywasz Smokusia!-Diabeł podbiegł do zaskoczonej Hermiony i przytulił mocno. Spotkała jeszcze wściekły wzrok przyjaciółki.
-No to, Zabini? Co chcesz w zamian?-Prychnęła Naya z nienawiścią splatając ręce na piersi. Blais zatrzymał się i zamyślił na chwilę. Potem popatrzył na nią poważnie i oznajmił:
-Umów się ze mną.-Powiedział krótko wyższy ze Ślizgonów.
-CO!?-Krzyknęli na raz Tleniony i Almeida.
-Bracie…Masz gorączkę…?-Spytał zdruzgotany Blondyn dotykając dłonią czoła przyjaciela. Mulat mógł poprosić prawie o wszystko a on, wybiera RANDKĘ!?
-Nie mam żadnej gorączki Smoku! Naya, chcę żebyś poszła ze mną w sobotę do Hogsmead na randkę.-Mówił z pełną powagą.-To jak? Pójdziesz?-Dopytywał chłopak. Karmelowowłosa zacisnęła ze zdenerwowaniem wargi.
-A mam inne wyjście?-Wymamrotała z nadzieją w głosie.
-Nie!-Uśmiechnął się Blais tryumfująco.
-No właśnie.-Wycedziła dziewczyna przez zęby i sztywnym krokiem odeszła ku Wielkiej Sali. Hermiona prychając coś jeszcze w stronę Malfoya pobiegła za nią.
-SOBOTA O 12:00 PRZY GŁÓWNYM WEJŚCIU!-Zawołał jeszcze mulat i wykonał ręką gest zwycięstwa.
-Krótko mówiąc, masz okazję przekonać do siebie Karzełka dzięki mnie!-Uśmiechnął się Tleniony.
-Właściwie to dzięki Hermisiowi…I nie mów na Nayę per Karzełek!-Ostrzegł go Diabeł.
-MERLINIE! Sam na nią tak wczoraj mówiłeś!-Powiedział Blondyn tonem typu „WHAT THE F*CK!?”.
-Ech Smoku…Wczoraj byłem zadufanym w sobie, nieznającym miłości Ślizgonem…-Tłumaczył Zabini.
-Ohoho! A kimże to teraz jesteś?-Prychnął Draco.
-Ociupinkę zadufanym w sobie, zakochanym do szaleństwa, szczęśliwym Ślizgonem…-
***
Sobota przyszła nad wyraz szybko, poprzedzona kilkoma sprawdzianami które Hermiona zdała, jakżeby inaczej, na Wybitny. Zdenerwowana do granic możliwości Nayantara biegała po ich dormitorium.
-Mions! Po co ja wchodziłam w ten głupi układ!?-Krzyczała skacząc na łóżko jednocześnie bijąc się dłonią w czoło. Nagle usłyszały pukanie. Niższa z Gryffonek rzuciła się do szafy i zamykając się w niej wołała do przyjaciółki:
-Hermuniu! To pewnie on! Powiedz mu, że nie mogę iść! Że jestem chora! Albo, że zaginęłam!-
Chichocąc Czekoladowooka podeszła do drzwi i otworzyła je. W progu stał oparty o futrynę Potter.
-Nays! To tylko Harry!-Oznajmiła głośno Hermiona. Drzwi wielkiej szafy skrzypnęły i Ciemnooka wychyliła twarz.
-Uff…-Westchnęła z radością, po czym wyszła.
-A tej co?-Zdziwił się Wybraniec.
-Idzie dzisiaj na RANDKĘ z Diabłem.-Parsknęła Miona.
-Ooo! Jak romantycznie!-Zaśmiał się Zielonooki.
-Te Chłopcze-Któryś-Przeżył? Chcesz zginąć?-Warknęła ostrzegawczo Almeida.
-Spokojnie…Przyszedłem wam coś pokazać.-Powiedział wyciągając z torby plik kopert i papierów.
-Co to?-Zaciekawiła się Naya a i druga Gryffonka zrobiła minę która pokazywała, że jest zaintrygowana.
-Wczoraj wieczorem, jak już poszliśmy do swoich dormitoriów zobaczyłem na swoim łóżku…Właśnie to.-Opowiadał Harry wskazując na papiery w ręce.
-No ale co to jest?-Dopytała Kasztanowowłosa.
-To…są listy miłosne do mnie!-Oznajmił chłopak robiąc zażenowaną minę.
-COOOO!? POKARZ!-Krzyknęła Karmelowowłosa a panna Granger już zwijała się na łóżku ze śmiechu. Ameida wyrwała listy z ręki Bliznowatego i zaczęła je przeglądać.
-Hahahaha! Mionuś słuchaj!
„Mojemu Harry’emu,
Temu jedynemu.
Chcę być z Tobą zawsze,
Wyobraź sobie jak Cię głaszczę”.-Dalej nie była w stanie czytać, bo przerwała jej, jej własna salwa śmiechu. Podała listy trzymającej się za brzuch Hermionie, która otarała z policzka łezkę rozbawienia.
-„Tyś najsłodszy, najpiękniejszy…
Tyś we wszystkim jest najlepszy”…Hahahaha!-Parsknęła Gryffonka przez przypadek rozrzucając listy po całym łóżku.
-Widzicie!? I tego jest dokładnie 28! Jak ja mam żyć!?-Spytał Potter. On też się śmiał. Ale to był śmiech człowieka zrozpaczonego.
-Przepraszam Harry…Ale t-to jest śmieszne…Kszi, kszi, kszi…HAHAHAHA!-Wybuchnęła Czekoladowooka.
-Jasne…-Westchnął Bliznowaty podpierając się o ścianę i krzyżując ręce na piersi.
-No dobra…To z którą z nich się umówisz?-Zapytała Miona.
-Z żadną.-Wzruszył ramionami chłopak. Teraz obydwie Gryffonki zamilkły.
-Jak to?-Zdziwiła się Almeida.
-Normalnie. Przecież one lecą na to, że mam kasę i na to, ze jestem sławny.-Odpowiedział Zielonooki.
-No…W sumie…Możesz mieć rację…-Analizowała panna Granger.-Ej a tak z innej beczki to…Naya, musisz się już zbierać na RANDKĘ z Blaisem.-Oznajmiła wyższa z Gryffonek.
-Łaaaa! Nie idę na żadną randkę! NIE! NIE! NIE!-Krzyczała niemal ze łzami w oczach dziewczyna.
-Idziesz. Kropka. Nie ma dyskusji młoda damo!-Uśmiechnęła się Miona.-No, na co czekasz? Leć!-Parsknęła Kasztanowowłosa zerkając na zegarek.
-NIGDZIE NIE ID…!-Nayantara nie zdążyła dokończyć, gdyż Chłopiec-Który-Przeżył złapał ją i przerzucił sobie przez ramię. Wyszedł z nią na rękach zanosząc pod główne wejście, dopiero tam stawiając kopiącą i bijącą go w furii dziewczynę na podłodze. Dla pewności Zielonooki stał tam dopóki nie przyszedł bardzo uradowany Blais.
-Dzień dobry Karz…Ekhm! Nayuś! Jak mija dzień?-Spytał mulat szczerząc się.
-Koszmarnie.-Mruknęła Ciemnooka ze zrezygnowaniem w głosie.
-To jak? Idziemy?-Zapytał Ślizgon wyciągając ku niej zgiętą rękę.
-Tsa…-Odpowiedziała krótko wychowanka Domu Lwa, zahaczyła dłoń o rękę chłopaka i z naburmuszoną miną wyszła wraz z towarzyszem z zamku. Po kilku krokach Naya odwróciła się i pokazała Bliznowatemu język. Ten uśmiechnął się i poszedł samotnie do Hogsmead, jako, że Hermiona miała iść z Luną, Nevillem i Nickolasem a on, dziś nie miał nastroju na zbyt duże towarzystwo. Właściwie chciał być zupełnie sam. Tylko on i jego myśli.
***
W pubie Pod Trzema Miotłami siedział blondwłosy Ślizgon. Pił kolejną szklankę Ognistej Whiskey, która przyjemnie rozgrzewała go od środka. Tępo wpatrywał się w wejście lokalu. Drzwi co chwilę otwierały się i zamykały, wpuszczając lub wypuszczając gości, głównie uczniów Hogwartu. W głowie lekko otumanionej wypitym alkoholem kołotały mu myśli. Myśli które za wszelką cenę chciał wyrzucić, pozbyć się, zapomnieć. Starał się zmienić tor rozumowania. Przestać myśleć o…o wojnie. Ten temat nasuwał mu się za każdym razem gdy zostawał sam. Jego głupi mózg rzucał mu na myśli te chore wyrzuty sumienia. Nienawidził tych chwil, w których słyszał krzyki rówieśników którzy za chwile mieli umrzeć. Głos w jego głowie powtarzał mu teraz tylko:”Draco, jesteś podłym, egoistycznym tchórzem”. Nagle przez drzwi wszedł Harry. Tleniony poczuł jakiś impuls który kazał mu wstać i podejść do Bliznowatego.
-Potter?-Zaczepił go.-Możemy pogadać?-Spytał. Zaskoczony Wybraniec zgodził się i poszedł do stolika Księcia Slytherinu.
-No?-Popędził Malfoya Gryffon gdy uznał, że milczą już nieco za długo.
-Więc…Dzięki za uratowanie życia wtedy w Komnacie Życzeń.-Powiedział na jednym wydechu po czym dodał-Nie wierzę, że to powiedziałem.-
-Ja też nie.-Stwierdził z niedowierzaniem Potter.-Ale właściwie nie ma za co. Na moim miejscu każdy zrobiłby to samo.-Mówił Zielonooki drapiąc się z zakłopotaniem w tył głowy. Blondyn mruknął coś niezrozumiale w odpowiedzi.
-Aha! Bo wczoraj tak myślałem…Bo…Nasi przyjaciele się kumplują więc może…Nie mówię, że mamy się kochać…Ale może zakopmy topór wojenny?-Zapytał nieśmiało Szatyn. Dracona zatkało. Patrzył na swojego dotychczasowego wroga z naprawdę głupim wyrazem twarzy.
-No to?-Zachęcił go do odpowiedzi Gryffon.
-W zasadzie…czemu nie?-Stwierdził Stalowooki po czym podniósł szklankę z bursztynowym alkoholem w geście toastu.-Więc, mój drogi Potty…Za naszą przyjaźń!-Uśmiechnął się sarkastycznie po czym jednym haustem opróżnił szklane naczynie.
***
Hermiona ucieszona czasem który spędziła wspólnie z przyjaciółmi weszła do swojego dormitorium. To co tam zastała zwaliło ją z nóg. Na łóżku Almeidy, leżała sama Naya. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że tuliła się do pewnego Ślizgona-mulata. Owszem, tym samcem był niejaki Blais Zabini.
-C-co…Nie no, nie wypiłam tak dużo…Co tu się…Co wy robicie!?-Dukała zdziwiona zaistniałą sytuacją panna Granger.
-Hermionuniu…Chyba ci się na wzrok coś rzuciło. Przytulamy się! Nie widzisz?-Uśmiechał się chłopak  z błyskami miłości w oczach.
-Widzę tylko…KURDE. Nays co się zadziało?-Spytała kompletnie zbita z tropu Kasztanowowłosa.
-Cóż…Widzisz Hermi…To była miłość od drugiego, w moim przypadku wejrzenia.-Wyjaśniła Ciemnooka.
-I wy tak jesteście razem jako para?-Dziwiła się Gryffonka.
-No.-Pokiwała gorliwie głową jej przyjaciółka.
-Razem. Mam nadzieję, że na zawsze…-Wymruczał Ślizgon muskając nosem szyję swojej dziewczyny.
-Na zawsze. Choćby nie wiem co.-Odpowiedziała mu cicho Nayantara i delikatnie pocałowała. Czułe muskanie się warg zamieniło się po chwili w pełen ognistej namiętności pocałunek.
-Ej…Ale idźcie się miziać gdzieś indziej co?-Jęknęła Hermiona.
-Nie! Ja z wami nie wyrobię! Wszyscy nas wyganiają! Najpierw Draco, potem ty! Naya! WYCHODZIMY.-Oznajmił Diabeł z powagą po czym chwycił niższą z Gryffonek za rękę, pokazał język Czekoladowookiej marszcząc przy tym nos i wyszedł z sypialni ciągnąc Karmelowowłosą za sobą. Hermiona śmiejąc się opadła na łóżko, ciesząc się szczęściem przyjaciół.
*
Pisałam przy piosence:
*
No i jest ^^ Nie wiem co napisać więc jedynie dziękuję, że wpadłeś/łaś :)

CZYTASZ=KOMENTUJ!!

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 2

*
„Wieczność jest za nami już, wieczność jest przed nami tuż
Mamy tylko chwilę pomiędzy wiecznościami tu
Czas ucieka nam, przysypują nas śmieci
To co ważne zostaje – reszta na śmietnik”
Luxtorpeda – Mambałaga
*
Deszcz... Deszcz... Deszcz...Wokół niej tylko, ten przeszywający zimnem do szpiku kości, deszcz. Zimne krople spływały z jej włosów, płaszcza i parasolki. Czarne botki zaczęły już przesiąkać a jasne, do tej pory, jeansy zrobiły się od wody ciemniejsze. Naciągnęła czerwono-czarną arafatkę na nos. Nienawidziła zimna. Z całego serca. Co za ironia...Mieszka przecież w bardzo deszczowym mieście. Usłyszała chlupot stóp uderzających w kałuże. Odwróciła głowę, biegła tam Nayantara. Hermiona czekała na nią od półgodziny! Umówiły się, że pojadą razem na pociąg ale panienka Almeida musi się zawszę spóźniać. Tachała za sobą kufer i klatkę ukrytą pod czarną płachtą.
-ILE MAM CZEKAĆ!? ZA CHWILĘ SIĘ SPÓŹNIMY!-Krzyknęła porządnie wkurzona Gryffonka.
-Przecież się aportujemy! Luzik arbuzik Mionuniu!-Uśmiechnęła się promiennie Karmelowowłosa. Granger warczała coś jeszcze pod nosem ale chwyciła przyjaciółkę za rękę i aportowała je na peron. Gdy byli już na miejscu Kasztanowowłosa niemal od razu dostrzegła jak zwykle nieułożoną, jak zwykle odstającą z tyłu, jak zwykle ciemną - czuprynę Pottera. 
-Harry!-Zawołała a Chłopiec-Który-Przeżył zaczął się nerwowo rozglądać.
-HARRY TUTAJ!-Krzyknęła. Wybraniec teraz odwrócił się w ich stronę. Gdy zobaczył przyjaciółkę rozpromienił się znacznie i wyciągnął ręce w geście mówiącym „No chodź się przytul”. Czekoladowooka przyspieszyła i po chwili przywarła do torsu Pottera który przyciskał ją do siebie uśmiechając się szeroko.
-Aha!-Zawołała Hermiona odrywając się od Bliznowatego.
-To jest Nayantara, będzie na tym samym roku co my!-Dodała wskazując na onieśmieloną dziewczynę.
-Harry.-Wyciągnął rękę unosząc kąciki ust jeszcze wyżej.
-Naya...-Wymamrotała Ciemnooka podając mu swoją dłoń i odwracając wzrok.
-Poszukajmy przedziału bo wszystkie nam zajmą!-Pospieszyła ich panna Granger i cała trójką wtaszczyła bagaże do wagonu. Szli przez wąskie korytarzyki co jakiś czas rzucając „Cześć” do znajomych. Hermiona była nad wyraz szczęśliwa. Niestety do czasu... A mianowicie czasu, w którym na ich drodze stanął przystojny Ślizgon o bardzo jasnych włosach w kolorze tlenionego blondu z kpiącym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
-Kogóż to moje piękne oczy widzą!? Wielki Potter i Szlama Granger...Zaraz kogoś mi brakuje...gdzie Łasic?-Spytał i nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć na przód wyszła Nayantara.
-Dlaczego ją obrażasz Barbie?-Spytała rzeczowym tonem.
-Barbie?-Zdziwił się Dracon.
-Barbie.-Pokiwała gorliwie głową.
-Co?-Dopytywał Książe Slytherinu.
-Nie zmieniaj tematu Blond-królewno!-Warknęła do niego Ciemnooka nie kryjąc nutki rozbawienia w głosie.
-Ale co!?-Krzyknął Malfoy który wyglądał na kompletnie zbitego z tropu.
-Czemu powiedziałeś do Hermisia „SZLAMO”-Wycedziła.
-No nie wiem...Może dlatego, że nią jest?-Spytał sarkastycznie Tleniony. Na tą odpowiedź Naya zamyśliła się, a Zabini który towarzyszył przyjacielowi wykorzystał chwilę ciszy by wtrącić swoje, przysłowiowe, trzy sykle.
-Ej...Co to za karzełek?-Spytał a w oczach Nayi pojawiły się niebezpieczne ogniki wściekłości. Ale co się dziwić, przy Diable i jego 189 centymetrach wzrostu każdy wydawał się być niziutki a co dopiero Naya. Ciemnooka opuściła ramiona bezwładnie i podniosła głowę, wyglądając jak postać z horroru. Uśmiechnęła się psychopatycznie i rzuciła się na Blaisa.
-KARZEŁEK! ZABIJĘ CIĘ CZŁOWIEKU!-Wywrzeszczała. Zaczęła kopać go w piszczele i drapać po torsie wydając z siebie dźwięki, które były czymś między syczeniem, skrzeczeniem i charczeniem.
-Ała!-Krzyknął Zabini patrząc ze zdziwieniem na dziewczynę która szamotała się przy nim. –Co jest!?-Dodał odganiając się od niej.
-Uraziłeś ją Blais. Za sykl taktu!-Skarciła go Hermiona odciągając przyjaciółkę.
-Naya przestań!-Żachnęła się w końcu Gryffonka.
-A-a-ale ten Głupi Głupol powiedział, że jestem karzełkiem...-Jęknęła Ciemnooka robiąc smutną minkę.
-Przepraszam, pasuje?-Jęknął Diabeł masując poturbowaną nogę.
-Nie pasuje ty...TY GIGANTOLUDKU TY!-Wykrzyczała i weszła do któregoś z wolnych przedziałów trzaskając donośnie drzwiami. Miona i Harry zaśmiewając się cicho poszli za nią.
-Nienawidzę go, nienawidzę go, nienawidzę go, nienawidzę go...-Szeptała Karmelowowłosa jak jakąś mantrę.
-Ech Naya...Naprawdę jesteś przewrażliwiona.-Stwierdziła Czekoladowooka.
-Idiota...Debil...Mutant Popromienny...-Mamrotała dalej dziewczyna. Potter parsknął śmiechem który tłumił już od sytuacji na korytarzu. –JAK ON SIĘ NAZYWA!?-Ryknęła.
-Blais. Blais Zabini.-Odpowiedziała jej spokojnie przyjaciółka.
-Od dziś nienawidzę tego imienia!-Oznajmiła.-Zaraz...-Zamyśliła się na moment.-Dlaczego Blondas nazwał cię „szlamą”?-Dokończyła przyglądając się uważnie Hermionie.
-Widzisz ...Są w życiu takie chwile kiedy na swojej drodzę spotykasz człowieka...Patrzycie sobie głęboko w oczy...I zostajecie największymi wrogami w dziejach Hogwartu.-Wzruszyła ramionami Miona.
-Jakto?-Zdziwła się Nayantara.
-Po prostu, nie dość, że Gryffoni i Ślizgoni to wrogowie naturalni to my...Kurcze, nienawidzimy się i już. Od zawsze!-Wytłumaczyła panna Granger.
-Jednakowoż Blais jest całkiem w porządku.-Dodał Harry na co Hermiona przytaknęła.
-I WY BRUTUSY PRZECIWKO MNIE!-Zawołała Ciemnooka i zabrała się z powrotem za mamrotanie swojej mantry.
-Naya...Spróbuj go zrozumieć...Jest tylko samcem...-Westchnęła Herm.
-No dzięki Mions.-Prychnął ‘urażony’ Wybraniec.
*
W tym samym czasie w innym przedziale siedziała spokojnie trójka nierozłącznych wychowanków Slytherinu. Dziewczyna o kruczoczarnych włosach do ramion, lekko mopsowatej twarzy i pokaźnym biuście przeglądała jakieś pismo dla dziewczyn. Blondyn o bardzo jasnej cerze, mierzący około 175 centymetrów jadł leniwie jakieś przekąski co jakiś czas rzucając jakąś uwagą. Natomiast 185-cio centymetrowy mulat o ciemnobrązowych włosach patrzał w sufit zamglonym wzrokiem.
-Diable co się z tobą stało!?-Zdenerwował się w końcu Malfoy patrząc na otumanienie przyjaciela.
-Ja...Ja...Ja...-Zaciął się łapiąc za t-shirt w miejscu serca.
-No wyduś to z siebie!-Warknął zniecierpliwiony Dracon.
-Chyba...Zakochałem się.-Oznajmił cicho. Draco wypluł na niego przed chwilą włożonego do buzi czekoladowego kociołka, Pansy upuściła gazetkę. Zabini rzucił się klepać po plecach krztuszącego się blondyna. Pansy dalej siedziała sparaliżowana.
-Co cię tak nagle wzięło!?-Spytał przerażonym głosem Draco po udanej akcji ratowniczej.
-Nie wiem noo...-Jęknął mulat.
-Mniejsza z tym chłopcy! Ważniejsze jest w kim!-Zawołała Parkinson która wybudziła się z transu.
-Właśnie Diabełku! Tylko szczerze. Jak na spowiedzi!-Zastrzegł Książe Slytherinu.
-W...krzłk...-Wymamrotał Zabini.
-W kim? Mów GŁOŚNO i WYRAŹNIE.-
-W krzłk...-
-DIABLE DO JASNEJ CHOLERY! MÓWŻE GŁOŚNIEJ!-Krzyknęła Czarnowłosa.
-W KARZEŁKU!-Wydarł się na całe gardło wyższy z Ślizgonów. Dracon wybuchnął gromkim śmiechem zagłuszając prośby dziewczyny o powiedzenie jej o kogo chodzi.
-Napra-awdę!? Khhy...Hahahahah! W tym czymś co cię pobiło?! Hahahhaahaha!-Rechotał Malfoy.

-Nie ma to jak wsparcie przyjaciela...-Westchnął ze zrezygnowaniem Blais.
***
Pisałam przy piosence:
https://www.youtube.com/watch?v=f29-sXZwl7I&spfreload=10 >////<
***
Prosz...Drugi rozdział~! 
Ogólnie pewnie nie dodam następnego przed nowym rokiem, więc już teraz: Szczęśliwego, pełnego radości i szczerego uśmiechu Nowego Roku!!

//Yage vel Beetle